5 lat minęło.
Jakie są wasze odczucia po tych pięciu latach, co myślicie o BG:EE? Ja po przegraniu setek godzin stwierdzam, ku swojemu zaskoczeniu, że przeniesienie silnika BGII do BGI coś zepsuło w tej drugiej. Napewno BGI stało się dużo łatwiejsze, osobiście w oryginał zawsze grałem na podstawowych zasadach i może dla doświadczonego gracza nie było to mega wyzwanie ale za łatwo też nie było. Teraz na szalonym idę przez grę "jak zły". Wiem że są mody i LoB ale to są rzeczy które ten poziom windują za wysoko. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że mi bardziej odpowiadałoby odświeżenie BGI na jej starym silniku. Naprawa bugów, dodanie nowych klas - mnich, czarownik, szaman. Ale bez dodawania klas prestiżowych. Po pierwsze z perspektywy odgrywania to bez sensu, że ktoś kto nosa nie wychylał za mury Candlekeep jest - Kawalerem, Władcą zwierząt, Kensaiem, Uczniem smoka etc., czy to ma sens? Klasy prestiżowe są zbyt potężne i ich wybór powinien nastąpić po przeniesieniu postaci do BGII jak to było w oryginale. Drugą sprawą są nowi towarzysze, jak już ich dodawali to mogli zadbać o dubbing nie tylko angielski, ale to już szczegół. Moim zdanie w ogóle nie powinni ich dodawać. Czy w BGI jest za mało przyłączalnych postaci? Jakby dodali jakieś małe questy dla każdej z nich i rozmowy pomiędzy nimi wyszłoby dużo lepiej niż dodawanie nowych postaci. I nie było by problemu z dubbingiem. Myślę, że gracze by się nie pogniewali za bantery w wersji kinowej. BGI miało świetne paperdolsy i to przy nich bym został, stylów walki też bym nie dodawał tylko zostawił jak w oryginale. Dla mnie w BGI został złamany balans. Cieszę się, że EE powstało ale z perspektywy czasu stwierdzam, że wolałbym odświeżone BG na starym silniku, bez fajerwerków z BGII. Wiem, że lwia część się ze mną nie zgodzi. Jestem rocznik '88, mam sentyment do pierwszego Baldura, może to przez to taka opinia a nie inna.
P.S. "Więcej" nie zawsze znaczy "Lepiej"
P.S. "Więcej" nie zawsze znaczy "Lepiej"
1
Comments
SoD moim zdaniem też przyzwoity. Tylko drażni mnie podejście Beamdog do tematu lokalizacji.
Ciekawią mnie ich wyniki finansowe, podają gdzieś takie dane? Może wszystko tak wolno idzie i nie ma lokalizacji ze względu na brak funduszy.
Przechodząc do meritum, 5 lat edycji rozszerzonej a zeszło to bardzo szybko. Pierwotnie zakładałem że i tak będę wracał do oryginalnego, starego Baldura, choćby dla nostalgii właśnie - ale się pomyliłem. Tykać tegoż nie chcę, nie dlatego że jest zły - po prostu edycja rozszerzona oferuje znacznie więcej. I owszem - więcej nie znaczy lepiej, ale to co jest starsze również nie jest z automatu lepsze.
Dodatek SoD oceniam raczej pozytywnie, pomimo liniowości. Przeszedłem jakieś 3-4 razy i wraz z każdym kolejnym razem odkrywam coś nowego. Lokacji pobocznych nie ma za dużo, ale mają większe znaczenie i istotniejszą zawartość, a to dla mnie bardzo ważne. Nowe przedmioty posiadają interesujące właściwości, których nie widziałem wcześniej w serii a i okazji do odgrywania postaci jest więcej.
Jeżeli ogólnie o dodatkową zawartość chodzi, to owszem, widać różnice w jakości i stylu scenariuszy, dialogów i tym podobnych. O ile styl mogę zrozumieć, to do jakości mogę się przyczepić (i należy się). Weźmy na przykład amulet w SoD umożliwiający przyzwanie Ankhegów. Opis sugeruje że został stworzony przez mrocznego druida, natomiast nazwę zapewne wymyśliła chora umysłowo małpa Jana Jansena ("Amulet of Abnormally Awesome Ankheg Summoning").
Aktualnie czekam na 2.5, zanim znów wezmę się za BG2:EE.
Ostatnio przeszedłem Bg: EE chyba 5 raz (nie licząc oryginalnego "Baldura") i ta gra dalej sprawia mi tyle samo przyjemności co dawniej. Staram się grać bez kitów, z modów mam zainstalowane NPC project i new npc remover (jakoś nie przypadły mi do gustu).
Ogólnie oceniam EE na plus, nowe efekty graficzne są piękne, a po usunięciu nowych NPC właściwie nic mi w grze nie przeszkadza. Nie mam wyśrubowanych oczekiwań odnośnie poziomu trudności i tak znam tę grę na pamięć i nic mnie już w niej nie zaskoczy.
W SOD nie grałem i nie zamierzam, jakoś brak dubbingu mnie odstrasza. To zabawne, bo w każdej nowej produkcji, czy to grze czy filmie preferuję wersję angileską, ale gry na silniku infinity zawsze będę kojarzył z polskimi lokalizacjami.:)
Różnica odbioru angielskiej ścieżki językowej wynika głównie z osłuchania się polskiej wersji i różnic w podejściu do sesji nagraniowych. Polski dubbing brzmi czysto, prosto ze studia. Angielskie głosy są bardziej przytłumione, lepiej osadzone w środowisku gry.
EE wprowadziło trochę ułatwień. Największym jest chyba możliwość zapauzowania podczas przeglądania ekwipunku. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz grałem w Baldura, zdarzało mi się w gorących sytuacjach szukać mikstur leczących w plecakach drużyny, a przeciwnicy nie czekali na gracza, bo pauza nie działała na ekranie ekwipunku.
Sporym ułatwieniem są też style szermiercze i podklasy, ale to kwestia wyważenia rozgrywki. One nie były nigdy przygotowane do niskopoziomowej przygody, lecz z myślą o wyzwaniach czekających w Cieniach Amn. Ale jak ktoś wyżej wspomniał - to po prostu więcej opcji, więcej narzędzi do zabawy, a nie oszukujmy się. Po tysiącach godzin spędzonych z Baldurami i przeróżnymi modami trudno mówić o walce stanowiącej wyzwanie.
Bardzo podobał mi się SoD, o którym pisałem tutaj. Trudno mi się wypowiadać o nowych towarzyszach, bo poza Baelothem, Dornem i Hexxat jeszcze nie zaplanowałem drużyn z udziałem reszty beamdogowych kompanów - ale już wkrótce.
Kiedy Beamdog zapowiedział NWN EE byłem zdziwiony. Z jednej strony to gra, której remaster jest wielkim powrotem Trenta Ostera do chyba najlepszego momentu jego kariery w BioWare. Z drugiej zaś, wydaje mi się to zbędne, ale chyba jest to pierwszy lifting studia, który społeczność przywitała bardzo pozytywnie.
Osobiście jestem zadowolony z ich pracy nad klasykami na Infinity Engine. Nie rozumiem tego jadu, który wielokrotnie wylewa się z sieci, przy każdym newsie na temat działań Beamdoga.
Żałuję tylko, że przepadł kod źródłowy Icewind Dale II, bo to jedyna gra, której nie mogłem uruchomić na Windows 7 i 10 ze względu na błąd Direct Draw i żaden fix nie pozwolił mi zmienić tego stanu rzeczy, a próbowałem z wersją płytową i tą na GOGu.
Z ostatniego streamu wynika, że będą produkować patche do klasyków w wersji EE, dopóki im się to będzie opłacać finansowo, a skoro wciąż to robią po 5 latach, to znaczy, że gry wciąż się sprzedają. Teraz główne siły wkładają właśnie w nadchodzące patche i udoskonalenie NWN i planują wypuszczać swoje moduły do NWN w przyszłości. Druga połowa studia pracuje zaś nad ich własnymi pomysłami, czymś nowym, eksperymentalnym, ale jest zbyt wcześnie, by produkcje te zostały ogłoszone.
Osobiście wciąż mam do tego wszystkiego bardzo mieszane uczucia i to się już chyba nie zmieni. Cieszę się, że ktoś się za BG wziął, że dostaliśmy wydania dostosowane do współczesnego sprzętu, że doczekaliśmy się nowej zawartości i wersji na platformy, o których na przełomie wieków nikt nawet nie myślał. To wszystko jest bez dwóch zdań godne pochwały, tak samo jak to, że na warsztat trafiają kolejne produkcje (choćby bardzo rzetelnie zrobiony Icewind czy Torment).
Jednocześnie jednak wciąż wyżej stawiam klasyczne wydania. Jasne, że jest to kwestia sentymentu, nostalgii, ciepłych wspomnień czy pozytywnych skojarzeń (te dyskusje na szkolnych korytarzach o odkrywaniu kolejnych sekretów gry), ale wciąż częściej wracam do starych Baldurów niż EE. Zna się je na pamięć i często przechodzi w taki sam sposób, ale dalej jest to po prostu przyjemna i odprężająca rozrywka. Nie przeszkadza grafika, brak panoramicznych rozdzielczości czy bajeranckiego interfejsu (swoją drogą ten ostatni dalej uważam za przerost formy nad treścią).
Z tego też powodu nowa zawartość od Beamdoga nie do końca przypadła mi do gustu. O ile jeszcze w jedynce nowi BNi nawet mi się podobali, to już w dwójce głównie irytowali (czuć zmianę scenarzystów). Tak samo nie podszedł mi SoD. Doceniam pozytywne aspekty tego dodatku (świetna muzyka choćby), ale widać, że to dzieło innych ludzi stworzone w innych czasach i innej rzeczywistości. Dziś gry po prostu projektuje się inaczej niż te 15 lat temu i na inne rzeczy zwraca się uwagę. Dla mnie jako fana papierowych Zapomnianych Krain wadą jest też odejście od pierwowzoru i fabularne dziury, zarówno te duże (jak można było Eltana z Entarem pomylić?), jak i mniejsze (rzeka pod zamkiem płynąca nie w tę stronę co trzeba). Z drugiej strony w 2016 roku trudno było oczekiwać takiego przywiązania do detali, że podręczniki do erpega mogą służyć za instrukcję do komputerowej adaptacji.